
Malezja i Kambodża – wyprawa marzeń Singapur + Malezja + Kambodża
JAKIE SĄ NASZE WRAŻENIA? OTO NASZE 6 PRZEMYŚLEŃ:
Po pierwsze jedzenie, jedzenie i jedzenie.
Kuchni azjatyckiej nie można mieć dosyć, szczególnie gdy w jednym miejscu mieszają się wpływy indyjskie, chińskie, malajskie i tajskie. Gdy soczyste owoce dostępne są cały rok, a dary morza kosztują grosze. Nasi lemak, Tom Yun, Char Kway Toew, Asam Laksa czy Banana Leaf skradły nasze nie tyle serca, co żołądki. To był prawdziwy jedzeniowy amok (przypis – amok to tradycyjna potrawa kambodżańska).
I zdecydowanie najlepszy streetfood jaki można sobie wyobrazić (Georgetown dzięki temu będzie śnić nam się po nocach jeszcze długo). I jeśli ktoś kiedyś Wam powie, żeby uważać na streetfood, to nie słuchajcie go – jedzenie smakuje najlepiej tam gdzie jedzą lokalsi, a szklaneczka (lub dwie) rumu w połączeniu z pikantnością załatwią sprawę obcej flory.
Po drugie różnorodność kulturowa.
Wpadliśmy w miejsce totalnie odmienne kulturowo, wyznaniowo od tego co znamy z Europy. Ludzie, ich stroje, ich rysy – to nas zachwyciło! Szczególnie w Malezji gdzie za sprawą kolonializmu społeczeństwo jest bardzo różnorodne poczuliśmy się jak w rasowym kotle. Nie mogliśmy przestać fotografować i być fotografowanym (ile komplementów usłyszeliśmy odnośnie naszej urody! – wzrost ego o 100%). A do tego coś niesamowitego – panująca harmonia. Ludzie respektujący siebie i swoje wyznania wzajemnie. Ta odmienność sprawiła, że każdy z nas poczuł ostre odcięcie od polskiej rzeczywistości – czy może być coś lepszego na wyprawie?