Klub Podróżników Soliści bottom bottom


Wspomnienie o Przyjacielu

Dziś pożegnaliśmy Wielkiego Człowieka – podróżnika, marzyciela, miłośnika życia – i przede wszystkim naszego przyjaciela. Nasz świat zatrzymał się w ciszy.

Nie ma słów, którymi moglibyśmy opisać ogromne poczucie pustki, które nam towarzyszy. Jednak wciąż jasne i pełne kolorów są nasze wspomnienia. Olku – to był zaszczyt. Tak Cię zapamiętamy.

Aleksander Doba, kajakarz i podróżnik, odkąd pamiętam był dla mnie postacią wielką, wręcz nierealną. Z niesłabnącym podziwem obserwowałem jego zmagania podczas kolejnych wypraw atlantyckich, każdej kibicując i zaciskając kciuki coraz mocniej. O ostatniej, trzeciej wyprawie, Olek lubił mawiać, że „przepłynął ocean w 110 Dób” – jaką ogromną radością i zaszczytem była dla mnie możliwość wspierania go w tym czasie!

Bliżej poznaliśmy się podczas wspólnie organizowanych prelekcji podróżniczych i spływów kajakowych. Nasze drogi przecinały się coraz częściej, a ja wciąż nie mogłem się nadziwić tej naturalności, niezmąconemu optymizmowi, miłości i pasji do życia oraz bezinteresownej chęci dzielenia się nią z innymi.

Olku – z czasem stałeś się dla nas nie tylko ambasadorem czy honorowym członkiem klubu, ale przede wszystkim częścią naszej podróżniczej rodziny. Wszystkie spotkania, wspólne solistowe wigilie i długie wieczory przy ognisku, podczas których dzieliliśmy się marzeniami i wspomnieniami, były dla nas zaszczytem. Wciąż czujemy Twoją niespożytą energię – i obiecujemy przekazywać ją dalej, inspirując kolejne pokolenia podróżników i pasjonatów życia. Tak, jak Ty inspirowałeś nas.

Do zobaczenia na szlaku.
Łukasz Nowak

Niezapomniane lekcje życia, czyli … kajaki z Olkiem Dobą.
W trakcie tych kilku wypraw, które nam było razem przeżyć, każdorazowo czerpałam od Ciebie garściami niespotykane pokłady mądrości, miłości, pasji, determinacji a przede wszystkim optymizmu. Każde spotkanie z Tobą, przepełnione niesamowitą dawką radości i uśmiechu, ładowało akumulatory na długo wszystkim jego uczestnikom…

Twoja postawa, a dla mnie wręcz filozofia „Happy Olo”, brała się prosto z serca oraz pasji i jest dla mnie niesamowitą inspiracją, która napędza do działania i spełniania marzeń, nawet tych najbardziej szalonych.
Hasła w stylu „a przeszkody pokonujemy z uśmiechem ”, „Ręka! Noga! Trzeba myśleć!”, „Piwo przy ognisku trzymamy za plecami! ;)”, „Na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno!” pozostaną już ze mną na zawsze. Kiedyś napisałeś mi, że „Wszystko, co dobre kończy się… za wcześnie!” zdecydowanie tak! Dziś trudno mi sobie wyobrazić letnie weekendy bez kajaków i spotkania przy ognisku z Tobą Olku… Jestem niezmiernie wdzięczna losowi za wszystkie chwile, które było nam dane razem spędzić… Pozostaną one w mojej pamięci na zawsze. Dziękuję za wszystko, co od Ciebie dostałam! Do zobaczenia po drugiej stronie rzeki przyjacielu!
Ewa

_______
Pamiętam Cię Olku, jako tego, który pierwszy skakał do wody, najdłużej wytrzymywał w saunie, człowieka z niebywałą dawką szaleństwa, wiedzy, wspomnień i empatii. Dziękuję za to, że pozwoliłeś mi być częścią swoich historii, za wszystko, czego dokonałeś. Bycie świadkiem takiego życia jak Twoje to zaszczyt.
Karolina

_______
Bardzo się cieszę, że mój szlak przeciął się ze szlakiem Olka. Dla osób, które lubią podróżować spotkanie takiej osoby to przeżycie – jego podejście do świata powinno być wzorem dla nas wszystkich. Opowieści, którymi dzielił się przy ognisku są dla mnie bardziej nauką niż anegdotami – od czasu naszego pierwszego spotkania, wszystkie przeszkody są dla mnie ciekawszym wyzwaniem, a nie problemem. Jego chęć, siła i energia do działania zawsze mi imponowały – szczególnie wtedy, kiedy próbowałem dogonić go na kajaku (podkreślę „próbowałem”) albo kiedy ktoś wywrócił kajak, a Olo wyrastał nagle spod wody, żeby pomóc w wyciągnięciu go na brzeg.
Dziękuję Olek!
Janek

_______

Aleksandra poznałem podczas wyprawy na Islandię, której byłem liderem… Zapamiętam Go jako wulkan pozytywnej energii. Podczas wyjazdu pokazywał młodszym uczestnikom, jak można (i trzeba!) żyć na 110 %, nie narzekając przy tym na żadne przeciwności. Najbardziej zapadną mi w pamięci wieczorne opowieści o wyprawach kajakiem przez Atlantyk… Olek był niesamowitym człowiekiem, na zawsze pozostanie w mojej pamięci!
Patryk

_______

11 września 2020 roku na polu campingowym niedaleko miejscowości Biały Grąd na Podlasiu przywitał nas Olek. Uśmiechnięty i pełen energii w koszulce z napisem „Nas pięknych jest mało”. Wszyscy, a było nas około 30 osób, przyjechaliśmy w samo serce Biebrzańskiego Parku Narodowego ze względu na niego. Nad Biebrzą spędziliśmy razem trzy dni. Czuliśmy się bardzo dobrze w swoim towarzystwie, jakbyśmy znali się od zawsze. Olek nie stwarzał żadnego dystansu, traktował nas na równi, jak dobrych znajomych, a energii miał więcej niż my wszyscy razem. Codziennie wstawał jako pierwszy skoro świt, później jedliśmy śniadania (uraczył nas nawet przygotowanym przez siebie leczo, które okazało się prawdziwymi delikatesami), instruktaż odnośnie spływu i wspólne pokonywanie Biebrzy na kajakach – piękne wspomnienia. Jakie to przeżycie, uczyć się od tak niezwykłej osoby wie tylko ten, kto miał przyjemność uczestniczyć w spływach z Olkiem. Z ogromną ciekawością słuchaliśmy jego opowieści o tym, jak samotnie przemierzał kajakiem Atlantyk. Wspólnie, przy ognisku, świętowaliśmy jego 74 urodziny. Żartów i ciekawych anegdot nie było końca. Wszyscy do dziś pamiętamy słynną opowieść o Rekince. Moim ulubionym wspomnieniem z tego wyjazdu jest kąpiel w lodowatej Biebrzy. Kiedy zaproponowałam, że może zamiast pod polowym prysznicem wykąpać by się w dzikiej rzece, Olek był oczywiście pierwszy. Na koniec spływu pamiątkowe zdjęcie, cała grupa razem, a Olek w kajaku nad naszymi głowami, trzymany przez uczestników – zdjęcie stoi na moim biurku do dziś. Patrząc na nie wiem, że moje życie jest w moich rękach, że nie ma rzeczy niemożliwych, a marzenia są na wyciągnięcie ręki. Wiem, bo tego nauczył mnie Olek.
Ania

Piękne, dzikie rzeki, historie prosto z oceanu przepłyniętego na malutkim, ale jakże dzielnym kajaku – po raz pierwszy, drugi i trzeci… cała ekipa wsłuchana i oczarowana. Jak tyle energii, ciepła i optymizmu mieściło się w jednym Olku?
Hydrodynamiczna Hania – przedstawiłam się, rozpoczynając grę w imiona. Wszyscy po kolei okraszali swoje imię przymiotnikiem na tę samą literę, a kiedy kolejka doszła do Olka, zaczął nas przemianowywać: „Ja widziałem, jak się zabierasz do tego kajaka… Chybotliwa Hania!”., Każdy jeden komentarz miał trafny;)
Olek podczas tego weekendu uczył wszystkich obsługi namiotu, tańczył na rozgrzewce, podpuszczał sąsiadujących z nami kajakarzy, pisał spersonalizowane dedykacje na książkach (w mojej narysował swój kajak!), dużo opowiadał, ale jeszcze więcej słuchał.
Ostatni dzień spływu, uczestnikom maluje się błogość na twarzach. „Co większe – szczęście, czy zakwasy?” – pytam. „Oj, szczęście! Wiesz, ja wiedziałam, że na tym spływie poznam Olka, ale nie przypuszczałam, że Olek pozna mnie!”.
Hania

_______

Olo, poznałam Cię nie tak dawno, ale przez te kilka spotkań i spływów kajakowych po pięknych polskich rzekach, które miałam zaszczyt i ogromną przyjemność poprowadzić razem z Tobą w zeszłym roku czuję, jakbym znała Cię już bardzo długo… Byłeś niesamowitym człowiekiem, z wielką charyzmą, pasją i energią do życia, który zarażał uśmiechem. Wesoły, życzliwy, pozytywnie szalony, dla każdego miałeś dobre słowo i uwagę. Godzinami przesiadywaliśmy z Tobą przy ogniskach słuchając pasjonujących opowieści i przygód z Twoich samotnych podbojów Oceanu Atlantyckiego kajakiem i siłą własnych mięśni, planów na kolejne kajakarskie wyprawy na wielką wodę – tym razem na Pacyfik. Symbolem już stały się słynne „kiełbaski towarzyskie Olka”, które piekłeś w ognisku tak, że mogłeś się nimi podzielić z 8 osobami. No i równie słynne miny w stylu Olka, które naśladowaliśmy potem do zdjęć razem z uczestnikami spływów. Każdemu wpisywałeś osobistą dedykację do swoich książek… Ja też taką mam! Pamięć o Tobie tutaj będzie trwać tak, jak na to zasługujesz. Nasze ludzkie ścieżki przecinają się czasami w życiu na krócej lub dłużej. Cieszę się, że moja przecięła się z Twoją. To było piękne doświadczenie i bardzo wartościowa lekcja. To był zaszczyt i przyjemność Cię znać.
Renata

_______

Mimo, że był wielkim człowiekiem, Olka zapamiętam jako osobę prostą. Dlaczego? Nie potrzebował wiele, brał rzeczy jakimi są i po prostu cieszył się życiem. Kiedy poznałem go na spływie pierwszy raz, poprosiłem go, by zadzwonił razem ze mną na kamerce do mojego taty i złożył mu życzenia. Zrobił to i czerpał z tego samą radość, jak ja. Tak naprawdę takich sytuacji było jeszcze trochę, w każdym przypadku dobrze się bawił. Co ciekawe, nigdy nie było powtórek. Co by nie robił, zawsze było dobrze za pierwszym razem.

To było w jego podejściu proste.

„Należy zrobić to i tyle”, a co potem? „Jak to co? Uda się!”.
W tej prostocie dostrzegam inspirację, która będzie mi towarzyszyć całe życie.

Pewnie niejeden z nas słyszał anegdotę Olka na temat możliwości wpadania do wody podczas korzystania z kajaka. Mawiał „wpaść do wody można tylko: 1) wsiadając do kajaka, 2) wysiadając z niego, 3) albo pomiędzy punktem 1 i 2.” Chyba tak jest, że skąpać się w wodzie możemy zawsze, ale to nie znaczy, że nie przeżyjemy niesamowitej przygody.
Józek

_______

Można zaczynać wspomnienie Olka wiele razy, ale wciąż wydaje się to niewłaściwe. Trochę tak jakby udało mu się zaszczepić kawałek siebie w każdym, kto miał okazje go spotkać. Trochę tak jakby wcale nie odszedł… Nikt nie wyobraża sobie tak 75-latka. Nikt nie wie skąd brał się ten pokłady energii. Kiedy my zakładaliśmy kolejne bluzy, Olek płukał włosy w górskim wodospadzie. Kiedy ludzie opadali z sił po kolejnych kilometrach – uśmiechem i energią ładował ich w parę sekund. Nigdy się nie skarżył, a zawsze chciał więcej, dalej, wyżej. Sądzę, że dla wszystkich, którym dane było go poznać, był i będzie drogowskazem jak śmiało można kierować swoim życiem. Jak marzyć i spełniać marzenia…
Marek