Piękne, dzikie rzeki, historie prosto z oceanu przepłyniętego na malutkim, ale jakże dzielnym kajaku – po raz pierwszy, drugi i trzeci… cała ekipa wsłuchana i oczarowana. Jak tyle energii, ciepła i optymizmu mieściło się w jednym Olku?
Hydrodynamiczna Hania – przedstawiłam się, rozpoczynając grę w imiona. Wszyscy po kolei okraszali swoje imię przymiotnikiem na tę samą literę, a kiedy kolejka doszła do Olka, zaczął nas przemianowywać: “Ja widziałem, jak się zabierasz do tego kajaka… Chybotliwa Hania!”., Każdy jeden komentarz miał trafny;)
Olek podczas tego weekendu uczył wszystkich obsługi namiotu, tańczył na rozgrzewce, podpuszczał sąsiadujących z nami kajakarzy, pisał spersonalizowane dedykacje na książkach (w mojej narysował swój kajak!), dużo opowiadał, ale jeszcze więcej słuchał.
Ostatni dzień spływu, uczestnikom maluje się błogość na twarzach. “Co większe – szczęście, czy zakwasy?” – pytam. “Oj, szczęście! Wiesz, ja wiedziałam, że na tym spływie poznam Olka, ale nie przypuszczałam, że Olek pozna mnie!”.
Hania
_______
Olo, poznałam Cię nie tak dawno, ale przez te kilka spotkań i spływów kajakowych po pięknych polskich rzekach, które miałam zaszczyt i ogromną przyjemność poprowadzić razem z Tobą w zeszłym roku czuję, jakbym znała Cię już bardzo długo… Byłeś niesamowitym człowiekiem, z wielką charyzmą, pasją i energią do życia, który zarażał uśmiechem. Wesoły, życzliwy, pozytywnie szalony, dla każdego miałeś dobre słowo i uwagę. Godzinami przesiadywaliśmy z Tobą przy ogniskach słuchając pasjonujących opowieści i przygód z Twoich samotnych podbojów Oceanu Atlantyckiego kajakiem i siłą własnych mięśni, planów na kolejne kajakarskie wyprawy na wielką wodę – tym razem na Pacyfik. Symbolem już stały się słynne „kiełbaski towarzyskie Olka”, które piekłeś w ognisku tak, że mogłeś się nimi podzielić z 8 osobami. No i równie słynne miny w stylu Olka, które naśladowaliśmy potem do zdjęć razem z uczestnikami spływów. Każdemu wpisywałeś osobistą dedykację do swoich książek… Ja też taką mam! Pamięć o Tobie tutaj będzie trwać tak, jak na to zasługujesz. Nasze ludzkie ścieżki przecinają się czasami w życiu na krócej lub dłużej. Cieszę się, że moja przecięła się z Twoją. To było piękne doświadczenie i bardzo wartościowa lekcja. To był zaszczyt i przyjemność Cię znać.
Renata
_______
Mimo, że był wielkim człowiekiem, Olka zapamiętam jako osobę prostą. Dlaczego? Nie potrzebował wiele, brał rzeczy jakimi są i po prostu cieszył się życiem. Kiedy poznałem go na spływie pierwszy raz, poprosiłem go, by zadzwonił razem ze mną na kamerce do mojego taty i złożył mu życzenia. Zrobił to i czerpał z tego samą radość, jak ja. Tak naprawdę takich sytuacji było jeszcze trochę, w każdym przypadku dobrze się bawił. Co ciekawe, nigdy nie było powtórek. Co by nie robił, zawsze było dobrze za pierwszym razem.
To było w jego podejściu proste.
“Należy zrobić to i tyle”, a co potem? “Jak to co? Uda się!”.
W tej prostocie dostrzegam inspirację, która będzie mi towarzyszyć całe życie.
Pewnie niejeden z nas słyszał anegdotę Olka na temat możliwości wpadania do wody podczas korzystania z kajaka. Mawiał “wpaść do wody można tylko: 1) wsiadając do kajaka, 2) wysiadając z niego, 3) albo pomiędzy punktem 1 i 2.” Chyba tak jest, że skąpać się w wodzie możemy zawsze, ale to nie znaczy, że nie przeżyjemy niesamowitej przygody.
Józek
_______
Można zaczynać wspomnienie Olka wiele razy, ale wciąż wydaje się to niewłaściwe. Trochę tak jakby udało mu się zaszczepić kawałek siebie w każdym, kto miał okazje go spotkać. Trochę tak jakby wcale nie odszedł… Nikt nie wyobraża sobie tak 75-latka. Nikt nie wie skąd brał się ten pokłady energii. Kiedy my zakładaliśmy kolejne bluzy, Olek płukał włosy w górskim wodospadzie. Kiedy ludzie opadali z sił po kolejnych kilometrach – uśmiechem i energią ładował ich w parę sekund. Nigdy się nie skarżył, a zawsze chciał więcej, dalej, wyżej. Sądzę, że dla wszystkich, którym dane było go poznać, był i będzie drogowskazem jak śmiało można kierować swoim życiem. Jak marzyć i spełniać marzenia…
Marek