Czyli o stolicy. Trochę banał, ale być w Gruzji i nie odwiedzić Tbilisi, to jak pójść do teatru i przez wszystkie akty stać tyłem do sceny. Choć na pierwszy rzut oka (i ucha!) stolica Gruzji może sprawiać wrażenie zbyt głośnego i chaotycznego miasta, zdecydowanie warto dać jej szansę. Przejść się po reprezentacyjnej alei Szoty Rustawelego (gruzińskiego poety, autora epopei narodowej „Rycerz w tygrysiej skórze”), przy której zgromadzono wszystkie najważniejsze budynki w mieście (m.in. gmach Parlamentu, świątynię Kaszweti, czy budynek Opery), wdrapać na futurystyczny Most Pokoju, zwany przez miejscowych… „podpaską”, a za chwilę odwiedzić katedrę Sioni, gdzie przechowywana jest najcenniejsza relikwia Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, tj. krzyż św. Nino. Zamiast zwiedzać można też wtopić się w tłum miejscowych, poobserwować zażartą rozgrywkę w nardy lub zatrzymać się w jednej z licznych lokalnych knajpek, by przy kieliszku wina podziwiać piękne, choć mocno nadgryzione zębem czasu, nieremontowane od dziesięcioleci domy z niezwykłymi, kolorowymi werandami i balkonami… Szybko przekonacie się, że Tbilisi to miasto o wielu obliczach, pełne kontrastów i charakteru wykutego przez niezwykle bogatą i trudną historię. Wymownie obrazuje ją górujący nad miastem pomnik Matki Gruzji (Kartlis Deda), która w jednej dłoni trzyma kielich z winem – dla przyjaciół, a w drugiej miecz, którym częstuje wrogów.